Posłuchajcie
przyjaciele, bracia siostry moje miłe
Historię z życia mego
z chwili w której żyłem.
W godzinach porannych
decyzja została podjęta
"Do lasu
wyruszamy żeby noc spędzić przy rzeki odmętach
W poszukiwaniu
przygody, wolności i samego siebie
Patrzeć jak pięknie
gwiazdy płyną po bezkresnym niebie."
Gdy wyruszyliśmy,
Słońce już chyliło się ku zachodowi,
Następnie witaj
powiedzieliśmy panu robakowi.
"witajcie"
pan robaczek powiedział,
Trochę się spieszył,
bo do domu już zmierzał.
"Może zajdziecie
do mnie na chwilę?
Poznacie moją żonę i
dzieci, prawdziwe krokodyle?"
"Przepraszamy
pana bardzo ale rusałki nas już zaprosiły,
i nie chcemy za
bardzo żeby nas męczyły,
za spóźnienie nasze,
które się wydarzyć może
innym razem
przyjdziemy, to panu obiecujemy"
"Dobrze,
żegnajcie, już was nie trwoże"
Idąc na miejsce
spotkania,
Trzy plaże minęliśmy,
Zanim osiągnięty
został cel wędrowania
Wiele
doświadczyliśmy.
O panu Robaczku już
wspominałem w historii,
Lecz powiedzieć
zapomniałem o naszej wspaniałej glorii.
Chociaż do tego za
niedługo wrócę,
słów kilka o czym
rozmawialiśmy rzucę.
O sensie istnienia, o
Bogu, ludziach, dziwożonach,
O służbie bliźnim,
skrzatach, zwierzętach, i innych pieronach.
Na miejscu już będąc,
wzięliśmy się za ogień,
Ażeby nie zmarzły
rusałki i żaden przechodzień,
Spokojnie bez
pośpiechu drewno zbieraliśmy
I wtedy właśnie coś
strasznego zobaczyliśmy i usłyszeliśmy
Z rzeki odmętów nad
powierzchnię wystawało
część cielska
wodnika. Mnie to przerażało,
bo nie przepadał za
nami ten paniczek drogi
bo zaszliśmy mu za
skórę, zostaliśmy jego wrogi.
Wpierw się
schowaliśmy, lecz potem brat mój wyskoczył
ażeby stawić czoła,
lecz jedną rzecz przeoczył.
Z wodnikiem było
stado topielców jego
Lecz dla mojego brata
nie problem, po prostu rzucił się na niego.
A że leszy
przypadkiem przechodził w okolicy
Pomógł bratu i mnie,
ilu topielców położyliśmy? Nikt nie policzy.
A że jeszcze znajomy
topielec i utopica,
oraz rusałki, ich już
nie przelicza,
słysząc walkę głośną,
Przyszli nam na
pomoc.
Nasze siły rosną
Na wodnika poleciał
drewna kloc,
Potem dostał w łeb,
i już całą noc,
mogliśmy jeść
powszedni chleb,
Bo pan wodnik stracił
swoją moc.
Resztę nocy
spędziliśmy gwarząc, śmiejąc się z towarzyszami,
Z leszym, topielcem,
utopicą, no i z rusałkami.
Pomogli ogień
rozpalić, dokładać do niego
i drewna nazbierać do
ogniska przyrzecznego.
Zdjęcia robiłem
drwom, plecakom, broniom naszym
a topielce wodnika
myślały "chociaż ich przestraszym"
i całą noc się tłukły
o wodę łapami
My zajęci zabawą
mogliśmy to ignorować całymi latami.
Przyszedł też pan
ognik i pokazał bratu memu
Jak to pokazane jest
na zdjęciu poniższemu
jak posługiwać się
ognia zaklęciem kulistym,
tak żeby sobie nic
nie zrobić, płomieniem świetlistym.
Zaczynałem już wtedy
historię tą tworzyć,
Lecz niestety
zmęczenie musiało mnie zmorzyć.
Panu za dzień ten
podziękowaliśmy,
Do Ojca za
pośrednictwem Pani, się modliliśmy
I śpiewu nie zabrakło
na dnia koniec
A potem zmorzył nas
snu goniec.
Następny dzień
mglisty z rana nieco
Brat wcześniej go
zaczął i ogień stworzył
Ażeby zjeść co nie co
A mnie jeszcze sen
morzył
Po przebudzeniu śpiew
Pana witający,
posiłek nasze jeszcze
zmęczone ciała krzepiący,
ogień powierzchowność
i duszę wzmacniający,
sprzątanie przed
wyjściem, gest gości żegnający.
Do domu droga nie
była zbyt męcząca i daleka,
jedyny problem jest
taki że za kazdym zakrętem nowy skrzat czeka,
Każdy nas się
zapytuje
czyśmy zwariowali,
kto w takie zimno nad rzeką nocuje?
Słońca wschód jak
zachód wyglądający nas upomina
Gdy się coś kończy,
coś nowego się zaczyna. ~Dobrochoczy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz